niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział I

Postanowiłam zmienić trochę historię i napisać nowy rozdział. Szczerze mówiąc to jestem z niego bardziej zadowolona, niż z tego, który był tu za pierwszym razem. Postanowiłam, że ta historia będzie miała na celu rozśmieszanie, a nie dołowanie. Miłego czytania i buziaki dla Was.
Daria

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- Uhh, nie dobrze mi... - Draco Malfoy nie krył swojego zniesmaczenia. 
- Co jest, stary? Zjadłeś coś nie świerzego? Ej, chwila... Przecież jadłem to samo co ty, ja nie chce być chory - rozpaczał jego przyjaciel, gestykulując jakby był aktorem w teatrze. 
- Chodzi mi o to - burknął Ślizgon wskazując głową na trzymającą się za ręcę parę. 
- Nie wiem, któremu z nich, mam bardziej współczuć. Jak można spotykać się z kimś takim jak Weasley lub Granger... O nie! Blaise, dawaj wiadro! Szybko! - krzyknął Draco, gdy Ron delikatnie pocałował Hermionę. 
- Cześć Draco... - czule powiedziała Pansy Parkinson, wieszając się na ramieniu Ślizgona.
- O nie. Z Mopsem też bym nie chciał chodzić. Diable, masz to wiadro?! - denerwował się chłopak. 

***

Poranek był chłodny i mglisty. Blaise próbował dobudzić swojego przyjaciela, lecz jak na złość mu nie wychodziło. 
- Smoku, wstawaj! Za 20 minut zaczynają się nam eliksiry... Ze Snape'm. 
Draco w odpowiedzi tylko odwrócił się na drugi bok. 
- Skoro nie chcesz wstać po dobroci, to... Aquamenti! - krzyknął Ślizgon, a z końca jego różdżki wypłynął strumień wody, który skierował na swojego śpiącego przyjaciela. 
- Ciebie już naprawdę powaliło! - chłopak nie krył swojej złości - Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał Cię czymś przeklnąć. Wolisz samą Avadę czy Cruciatusa i Avadę? 
- Tak, tak Smoku. Też jesteś moim najlepszym przyjacielem - uśmiechnął się Blaise, pokazując szereg śnieżnobiałych zębów. 
Gdy znaleźli się przed klasą, nauczyciela jeszcze nie było. Draco od razu spostrzegł Gryfonów. Ron próbował pocałować Hermionę, która nie wyjmywała nosa z książki. Ślizgon parsknął śmiechem. "Nie dziwię się, że woli jakąś nudną książkę, niż usta Wieprzleja" myślał Ślizgon. Nagle drzwi się otworzyły i uczniowe weszli do klasy. 
- Na dzisiejszej lekcji, uwarzymy amortencję. Ktoś wie... - nie dane mu było skończyć, gdyż zrobiła to za niego Hermiona. 
- Jest to najsilniejszy eliksir miłosny. Sprawia, że osoba, która go wypije zadurzy się w osobie, która jej to podała. Zapach mikstury zależy od tego co kto lubi. 
- Dobrze panno Granger, ale proszę mi nie przerywać i nie mówić bez spytania - burknął nauczyciel.
- Wasza amortencja po skończeniu ma mieć kolor mocno różowy. Przepis - tu machnął różdżką - znajduje się na tablicy. Macie półtorej godziny. Powodzenia.
Wszyscy wzięli się za warzenie eliksiru. Draco rzucał wszystkim ukradkowe spojrzenia. Wybuchnął śmiechem, gdy z kociołka Seamusa Finnigana buchnął dym, a Neville'a tak "zahipnotyzowała" jego mikstura, że wpadł do naczynia i przez całą lekcję chodził jak naćpany. 
Ślizgon skończył miksturę jako pierwszy i chyba jako jedyny zrobił wszystko dobrze. Draco pochylił się nad wywarem i poczuł zapach swojego ulubionego, czekoladowego ciasta, które babcia piekła mu, gdy przyjeżdżał do niej w wakacje oraz jakiś dziwny, ale bardzo ładny kwiatowy zapach. Znał go, ale nie bardzo pamiętał skąd. 
- Zobaczymy co stworzył pan Longbottom - burknął Snape, gdy eliksir Neville'a przestał działać. 
- Draco, wypij to 
Neville odetchnął z wyraźną ulgą. 
- Ale dlaczego ja, profesorze? 
- A dlaczego nie ty? 
Draco posłał nauczycielowi nienawistne spojrzenie. Jego matka się o tym dowie, jeśli coś mu się stanie! Napił się mikstury i nagle znalazł się u siebie w łóżku. Ale chwila, to nie było jego łóżko... Szybko wstał i zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej jest w dormitorium Gryfiaków. 
- Co się tu do cholery dzieje?! - krzyknął Draco. 
- Co jest smoku? - spytał go zaciekawiony Potter. 
Czy on go właśnie nazwał Smokiem?! Co tu się działo? 
- Czemu jestem w waszym dormitorium? 
- O czym ty mówisz? Jesteś u siebie, a teraz szybko się ubieraj. Musimy iść na śniadanie. - Weasley uśmiechnął się do niego przyjaźnie. 

Draco wszedł do Wielkiej Sali u boku swoich największych wrogów i został pociągnięty w stronę stołu Gryfonów, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Wszyscy zachowywali się normalnie. Aż za bardzo. Nie mógł uwierzyć, gdy na jego miejscu przy stole Ślizgonów siedział nie kto inny jak... Granger! Szlama w Slytherinie? I to jeszcze siedząca obok najlepszego przyjaciela Dracona - Blaise'a! Dokąd zmierza ten świat... 

3 komentarze:

  1. Pogmatwane :) ale oryginalne i podoba mi się :) Gratuluje i czekam jak to dalej poprowadzisz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow mialaś super pomysl, na pewno z czasem przybedzie ci czytelnikow, ja zostaje na pewnO!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie moge! Jak zawsze super :****

    OdpowiedzUsuń