wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział II

I jest rozdział drugi. Króciutki, ale jest.
Rozdział trzeci dodam po powrocie z wakacji. Możliwe, że 18 sierpnia.
Miłego czytania.
Daria.
***

Tego ranka Draco obudził się bardzo nie wyspany. Przez całą noc rozmyślał o tym, co stało się poprzedniego dnia. Miał nadzieję, że to tylko zły sen, że obudzi się w swoim dormitorium. Powoli otworzył swoje zaspane oczy i niemalże krzyknął z przerażenia. Nad jego głową ujrzał rudą, rozczochraną czuprynę.
- Weasley! Co ty do cholery wyprawiasz?!
- Spokojne Smoku. Chciałem Cię tylko obudzić. - Oznajmił Rudzielec. Miał na sobie wychodzoną, czerwoną piżamę w paski, a na jego twarzy gościł głupkowaty uśmiech.
Draco posłał mu spojrzenie godne bazyliszka i leniwie udał się do łazienki. 
- Więc to jednak nie sen... - 
Myślał smutno.
Wziął szybki prysznic i z niechęcią ubrał swoje Gryfońskie szaty. Czy naprawdę nikt nie zauważył, że czerwony ani trochę na pasuje do jego cery? Zaczynał czesać włosy, gdy usłyszał głos Weasley'a.
- Smoku pośpiesz się, bo się spóźnimy na śniadanie. 
Blondyn wiedział, że jedzenie to największa, życiowa pasja Rudego i że nigdy nie zrozumie, że jego włosy muszą wyglądać świetnie. Kilkanaście ruchów grzebieniem nie wystarczy, aby doprowadzić fryzurę do idealnego stanu.

Wielka Sala była prawie pusta. Draco z utęsknieniem spojrzał w stronę stołu Slytherinu, przy którym siedziała Granger z jego najlepszym przyjacielem. Nie mógł uwierzyć, że jego miejsce zajęła jakaś przemądrzała szlama.
- Hej, Malfoy! Co się tak patrzysz? Chciałbyś pewnie posiedzieć w naszym, lepszym towarzystwie. - Powiedziała Granger z chytrym uśmieszkiem.
Ten uśmiech, był jego znakiem rozpoznawczym. To on zawsze kpił sobie z innych, a teraz co? Nie da się poniżać tej głupiej szlamie.
- No, no Granger... Coś ty taka pyskata? Chyba nie wiesz do kogo mówisz!
Gryfonka, albo raczej Ślizgonka wybuchnęła śmiechem. Jego matka się o tym dowie! Takie kpiny to nie z niego. Nie z Dracona Malfoy'a! Już miał jej dogadać, gdy poczuł zaciskające się palce na swoim ramieniu. „Głupi Potter” - pomyślał Blondyn.
- Chodź Smoku. Nie warto.

*
**

- Na dzisiejszej lekcji, będziemy przesadzać mimbulus mimbletonie. Możecie dobrać się w pary. - Rozległ się głos profesor Sprout.
Draco dopiero teraz uświadomił sobie, że właśnie zaczęła się lekcja zielarstwa, a Ron siedzący obok, cały czas się w niego nieprzytomnie wpatruje. Blondyn rozejrzał się po klasie. Jedyną osobą, która jeszcze nie miała pary była ... Granger!
- Malfoy, chodź tu. Będziesz ze mną - Zawołała do niego Hermiona. - No co się tak patrzysz? Będziemy razem pracować, a bynajmniej TY będziesz pracować. Ja nie mam zamiaru się przepracowywać. - Dodała dziewczyna widząc jego minę.
Chłopak wpatrywał się w nią tępo. Granger miałaby siedzieć bezczynnie na lekcji? Miałaby nic nie robić? To do niej nie podobne. Ona zawsze wyrywała się do odpowiedzi. Między innymi dlatego jej tak nienawidził. Ona zawsze musiała być najlepsza i najmądrzejsza, a teraz co?
Draco usiadł przy wolnym stoliku i zabrał się do pracy.
- P
odaj mi łopatkę. - Rozkazał przyglądając się roślinie.
- Nie będziesz mi rozkazywał! - Oburzyła się dziewczyna.
- Jak jesteś taka mądra, to sama to sobie przesadzaj!
- No dobra, masz.
Podając mu łopatkę, delikatnie musnęła palcami kawałek jego dłoni i od razu spłonęła rumieńcem. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie, widząc jak na nią działa.

- Siemanko! - Usłyszeli głos Zabiniego, gdy skończyli pracę.
- Hej. - Odpowiedzieli razem, przez co Hermiona znowu się zarumieniła.
- Ja jestem Blaise. - Uśmiechnął się chłopak wyciągając rękę w stronę Dracona.
Doskonale wiem kim jesteś, kretynie” - myślał Blondyn.
Draco. - Odpowiedział chłopak i uścisnął rękę Diabła.
Blondyn odwrócił się w stronę Rona i Harry'ego. Rudzielec wpatrywał się w czarnoskórego chłopaka pełnym nienawiści spojrzeniem.
- Widzę, że już skończyliście, więc porywam Mionkę. Do zobaczenia, Draco! - Powiedział Ślizgon, chwytając dziewczynę za ramię i odciągając ją od stolika.

***

Blondyn pędził szybko do lochów. Właśnie zaczynała mu się lekcja ze Snape'm, a on jak na złość musiał wracać się do cieplarni po swoją torbę. Jak mógł jej zapomnieć? Miał dziwne wrażenie, że to przez Granger. Gdy dotknęła jego ręki, podając mu łopatkę, po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz, ale wmawiał sobie, że to od chłodu, jaki panował na dworze.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie... - Powiedział zdyszany Draco.
- Pan Malfoy... - nie dokończył nauczyciel, gdyż do klasy wbiegła jeszcze jedna osoba.
- I pan Zabini. No, proszę... Szlaban. Dzisiaj o 18.00 w moim gabinecie.
- Ale profesorze, dzisiaj mamy trening... - Powiedział smętnie Blaise.
- Trzeba było przyjść na czas, panie Zabini. A teraz siadać! - Burknął Snape.

1 komentarz: